Nowy tydzień rozpoczynamy smutną informacją na temat śmierci wokalisty The Prodigy. Keith Flint, bo tak nazywał się frontman brytyjskiej grupy, zmarł nad ranem w poniedziałek.
Jak donosi BBC, 49 letni Flint został znaleziony martwy w swoim domu w miejscowości Dunmow w hrabstwie Essex w Wielkiej Brytanii. Policjanci i służby ratownicze zostały wezwane na miejsce rano 4 marca w związku z „obawami o stan zdrowia mężczyzny” kilka chwil po godzinie 8 rano. Niestety artysta został uznany za zmarłego, ale na chwilę obecną nie są znane przyczyny jego śmierci.
„Pojawiliśmy się na miejscu i, niestety, 49-letni mężczyzna został uznany za zmarłego na miejscu zdarzenia. Jego najbliżsi zostali poinformowani. Śmierć nie jest traktowana jako podejrzana”
Śmierć wokalisty potwierdzają również członkowie grupy The Prodigy.
„Jesteśmy zszokowani. Ze smutkiem potwierdzamy śmierć naszego brata i najlepszego przyjaciela Keitha Flinta. Był prawdziwym pionierem, innowatorem i legendą. Zawsze będziemy za nim tęsknić.
Prosimy o uszanowanie naszej prywatności w tym trudnym dla nas czasie.”
Keith Flint był jednym z członków brytyjskiej grupy The Prodigy powstałej w 1989 roku. Początki grupy to rave i techno, by w połowie lat ’90 ewoluować do breakbeatu, hardcore’u czy industrialu.
Flint na początku kariery był tylko tancerzem, dopiero później wszedł za mikrofon co okazało się strzałem w dziesiątkę. Możecie go kojarzyć z największych hitów grupy jak „Firestarter” czy „Breathe”.
