Jak już wspominaliśmy, dwójka naszych czytelników wybrała się w miniony weekend do Wiednia na kolejną już edycję Sneakerness, czyli eventu podczas którego można kupić, sprzedać czy wymienić buty, a oprócz tego zobaczyć różne ciekawe rzeczy, które działy się obok.
Oto jak nam to zrelacjonowała Lunia (za co oczywiście wielkie dzięki!!!):
Sneakerness Vienna 2012. Sama myśl o tym wydarzeniu rozgrzewała me serce i wywoływała uśmiech na twarzy od kilku tygodni.
Konwent odbył się w gigantycznej hali Media Opera, która z operą wiele wspólnego nie ma, a bardziej przypomina opuszczony stary dworzec kolejowy. Słyszałam, iż wiedeński Sneakerness jest najmniejszym ze wszystkich spod tego logo. Niemniej jednak brak wielkich kolejek sneakerfreaków przed wejściem był dla mnie zaskoczeniem.
W godzinach porannych było raczej luźno i naprawdę komfortowo mogłam przyjrzeć się kolekcjom. W miarę upływu czasu powiększało się grono zwiedzających, kupujących, ale i przybywało stoisk z kicksami i streetwearem. Z tych drugich można było dokonać zakupu zarówno niszowych i unikalnych, jak i potężnych marek. Trzeba jednak przyznać, że były to ciuszki nieliche.
Obok prywatnych wystawców, swoje stoiska przygotowały także wiedeńskie sklepy z interesującym lub jedynie unikatowym obuwiem (The 6th floor, Zapateria, Paar). Warto nadmienić, iż na austriackim Sneakerness nie zabrakło przedstawicieli Foot Lockera w postaci stoiska Sneakerpedii. Było to jedno z bardziej atrakcyjnych stoisk. Zaprezentowano tam kolekcję jednego z miłośników kicksów. Każda para (niektóre mocno wysłużone) opatrzona była opisem historii z nią związanej. Dumnie prezentowało się także stoisko z nowymi modelami Kangaroos czy Asics Onitsuka Tiger.
W kwestii obecnych na Sneakerness kicksów, ich modeli, wersji kolorystycznych – cóż, liczę na to, że zasmakujecie odrobinę po obejrzeniu skromnej fotorelacji. Mój badawczy wzrok wędrował oczywiście nie tylko po wystawach i stoiskach, ale także przy podłodze, po której przemieszczały się przeróżne sneakersy. Gwarantowało to podwojenie wizualnych wrażeń estetycznych.
Konwent wzbogacono koszykarskimi rozgrywkami amatorskich drużyn.
Podziwianie, przymierzanie, kupowanie i po prostu delektowanie się atmosferą uświetniali dwaj DJe. Selekcja muzyki podczas tego wydarzenia była iście wyborna! Dla prawdziwego sneakerfana sama obecność w tym miejscu jest niczym medytacja. Atmosferę chłonie się każdym zmysłem, każdą cząstką ciała. A w powietrzu woń najczystszej i prawdziwej zajawki!
Przybyły potencjalny miłośnik obuwia sportowego mógł w tym miejscu także zasmakować nieco sztuki. Działo się to przede wszystkim za sprawą ogromnego malunku powstającego na naszych oczach w trakcie trwania konwentu.
Natomiast głodny oraz spragniony sneakerfreak posilał się hot-dogami tudzież poił piwem, winem i soft drinkami.
Od jednego z wystawców nieoficjalnie dowiedziałam się, iż istnieją plany zorganizowania tego konwentu w Polsce (Warszawa lub Kraków). Sneakerfani, zbierać hajs na kolekcjonerskie modele, szykować oczy i serca na niezapomniane wrażenia i emocje. Czego sobie i Wam życzę!
Big up!